Słowianie – naturalny sojusznik Konfederacji

W dyskusjach toczonych na słowiańskich forach można dostrzec, że wobec współczesnych wyzwań Słowianie stają twardo po stronie prawicy. Wykrzykują swój sprzeciw wobec obcej kulturowo imigracji czy bezpodstawnych roszczeń pewnych organizacji. Słowianie sprzeciwiają się obcemu zarządzaniu Polską, obcej propagandzie i wynarodowieniu mediów. Słowianie są wolnościowi, przeciwni nachalnej kontroli. Chcą robić swoje, żyć po swojemu i nie wadzić innym. Nie życzą sobie by ktoś im narzucał jak mają wychowywać swoje dzieci. Są konserwatywni i antysystemowi.

Słowianie starożytni

W opublikowanej u schyłku zaborów Encyklopedii Staropolskiej pod hasłem „Słowianie starożytni, ich charakter, pojęcia i zwyczaje” umieszczony był cały znajdujący się poniżej tekst. Choć nikt wówczas nie śnił o genetyce, a archeologia była jeszcze w powijakach - wskazywanie starożytnych Słowian jako przodków Polaków nie było odbierane jako teorie spiskowe, czy też teorie w ogóle, lecz jako fakt i to fakt encyklopedyczny. Czytając zaś przytaczanych kronikarzy trudno jest nie dostrzegać podobieństw między starożytnymi mieszkańcami naszych ziem a Polakami.

Wenedowie – Słowianie – Polanie

Od I w. naszej ery, w dobie rozwoju cesarstwa rzymskiego, mnożą się wzmianki o Prasłowianach – Wenedach. Znajdujemy je u pisarzy rzymskich: G. Pliniusza, współcześnika cesarza Nerona (ok. 23–79), i K. Tacyta (55–120) oraz u pisarza greckiego K. Ptolemeusza (II w.). Jedną z pierwszych wiadomości o Słowianach przekazał historyk Gotów, Jordanes (VI w.). A pierwsze nazwy plemion prapolskich pochodzą ze źródeł prawie współczesnych Karolowi Wielkiemu.

Przedświt muzyki polskiej

W zamierzchłe czasy przedchrześcijańskie przeniósł nas wczoraj znany badacz dziejów muzyki polskiej, p. Aleksander Poliński, rozwinąwszy w pięknym, wybornie opracowanym odczycie, p. t. „Przedświt muzyki polskiej”, zajmujący pogląd na zaranie pieśni naszej, która od owej odległej doby przebiegła liczne stopnie ewolucji, zanim rozpięła skrzydła do szerokiego lotu. (Odczyt prof. Aleksandra Polińskiego z 22 grudnia 1902 r.)

Napad Jutów

Ujrzeli nareszcie bielejące brzegi. Wśród nocy ciemnej śnili o tym widoku na dnie dwużaglowych statków obitych skórą fok i białych niedźwiedzi, jeleni, odyńców i byków - pośród tarcic napuszczonych smołą, gdy woda zamarzająca igłami kłuła golenie, a wicher morski zapierał oddech w gardzielach. W kolisku rozbestwionej burzy, gdy nagłe ryki i ponure łoskoty wybiegały z przepaści między wyniosłymi bałwany, jak gdyby łono ziemi, pod niewolą wiekuistą wód głębiny zawarte, przychodziło do głosu, śniła im się - której jeszcze nie deptali - garbata i od lasów rozchwianych falująca susza.

Nadzwyczajna kasta historyków kontratakuje

No i doigraliśmy się, potomkowie Lechitów! Próbowaliśmy dociekać prawdy o naszych korzeniach, próbowaliśmy łączyć fakty o świadectwach kopalnych, haplogrupach i koincydencjach językowych. Zwracaliśmy uwagę na dziwną niechęć naukowych establiszmętów do rzetelnego badania tego, co na naszych ziemiach działo się przed Anno Domini 966. W końcu kasta historyków urzędowo licencjonowanych nie wytrzymała i zrzuciła na nas bombę w postaci książki autorstwa Romana Żuchowicza. Ale zamiast eksplozji mającej zmieść nas z przestrzeni publicznej, rozległo się tylko pyknięcie i trzeba było na chwilę otworzyć okna. Bomba okazała się być tylko łajnobombą. Niemniej… lepiej ją zawczasu rozbroić.